Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/753

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie! nie! — odrzekła młoda kobieta z najżywszą boleścią — nie! nie kocham go.
— Więc powinnaś była uciec, odwołać się do władz, wezwać pomocy rodziców.
— Kiedy tak mnie pilnowano, że uciec nie mogłam.
— Dlaczegóż nie pisałaś?
— Zatrzymywaliśmy się przez całą drogę tylko w domach, jakby do niego należących, w których wszyscy byli mu posłuszni. Wielokrotnie żądałam papieru, atramentu i pióra, lecz wszyscy ci, do których się zwracałam, musieli już być uprzedzeni przez niego; nikt mnie nie usłuchał.
— W jaki sposób odbywaliście tę podróż?
— Z początku ekstrapocztą, od Medjolanu w ogromnej landarze, jakby w domu ruchomym.
— Jednakże czasami był zmuszony pozostawiać cię samą?
— Tak, lecz wówczas zbliżał się do mnie i mówił: „zaśnij“, i zaraz usypiałam i nie budziłam się, aż po jego powrocie.
Księżna pokręciła głową niedowierzająco.
— Gdybyś była chciała uciec — rzekła księżna — byłoby ci się to z pewnością udało.
— Mnie się zdaje, że nie... Może zresztą byłam oczarowana.
— Jego zaklęciami miłosnemi i jego pieszczotami.
— Bardzo rzadko mówił mi o swej miłości, je-