Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/679

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— O panie — rzekł, — wiem dlaczego pan to mówi; to ja zrobiłem tę szkodę i ze skruchą przyznaję się do winy, lecz sądzę, że to da się naprawić.
— Bezwątpienia. A dlaczego świeca wypaliła się zupełnie?
— Czuwałem do późna, — A dlaczego czuwałeś? — zapytał podejrzliwie Jakób.
— Czytałem.
— Jakób z rosnącem niedowierzaniem rozejrzał się po zagraconym strychu.
— Przypadkowo rzuciłem okiem na tę kartkę — rzekł Gilbert, pokazując torebkę, która najpierw rozłożył i przeczytał — i tak mnie zajęła...
— Ale pan tyle umie, pan napewno będzie wiedział z jakiej to jest książki? Jakób zaledwie spojrzał i odrzekł:
— Nie wiem.
— To jest zapewne romans, — mówił Gilbert, — i to bardzo piękny.
— Sądzisz, że to romans?
— Tak myślę, bo jest tu mowa o miłości jak w romansach, z tą różnicą, że opowiadanie jest znacznie lepsze.
— A jednak, — zauważył Jakób, — widzę u dołu tej stronicy słowo „Wyznania“ — przypuszczam więc...
— Co pan przypuszcza?
— Że to może być historja prawdziwa.