Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/677

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szeniem owych okrzyków niby przerażonych, które dodają jeszcze kobiecie uroku słabości, podróży na koniu poza jedną z nich i jeszcze rozkoszniejszego powrotu w nocy.
Zainteresowanie Gilberta wzrosło; rozłożył torebkę i z bijącem sercem wyczytał wszystko co mieściło się na niej; spojrzał na numer strony i począł szukać, czy która kartka nie stanowi dalszego ciągu.
Niestety wątek opowiadania tu się urywał, lecz młodzieniec znalazł natomiast siedm czy ośm torebek, które zdawały się stanowić jedną całość. Powyjmował z nich szpilki, groch wysypał na podłogę, uporządkował kartki i zaczął czytać.
Teraz, to było znów co innego. Nowozdobyte kartki zawierały historję amorów młodego człowieka, ubogiego i nieznanego z wielką damą. Dama zstąpiła do niego, czy raczej on wzniósł się aż do niej; a ona przyjęła go jak równego sobie i uczyniła swym kochankiem. Wtajemniczyła go w święte misterja serca, które są marzeniem młodości, lecz zrealizowane trwają tak krótko, że stojąc u schyłku życia widzimy je w postaci świetnych meteorów, przemykających po wygwieżdżonem niebie wiosennem.
Nazwisko młodzieńca nigdzie nie było wymienione. Wielka dama nazywała się pani de Warens, imię dźwięczne i słodkie.
Gilbert marzył o tem by spędzić na czytaniu całą noc i z radością patrzył na długi szereg tore-