Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/672

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jakób się uśmiechnął.
— W rzeczywistości słoma działa chłodząco — odpowiedział. — Weź świeczkę i chodź za mną.
Teresa nie spojrzała nawet na Jakóba. Westchnęła tylko; została zwyciężona.
Gilbert powstał z powagą i poszedł za swoim opiekunem.
Przechodząc przedpokój, dostrzegł wodociąg.
— Panie — rzekł — czy drogo kosztuje woda w Paryżu?
— Nie, mój kochany; lecz chociażby i drogą była, woda i chleb są to dwie rzeczy, których człowiek nie ma prawa odmawiać swemu bliźniemu, gdy ten ich potrzebuje.
— Bo w Taverney nic nie kosztowała, a zbytkiem dla biedaka jest czystość.
— Weź, mój drogi, weź — rzekł Jakób, wskazując duży dzbanek fajansowy, stojący w kącie nabierz jej.
I poszedł naprzód, zdziwiony, że w takiem dziecku nieledwie znajduje tężyznę syna ludu, w połączeniu z arystokratycznemi zamiłowaniami