Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/605

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

później; mam pewien pomysł, który siostrze.mojej zakomunikuję. Dopilnujesz pan tylko, aby to ubranie było gotowe jednocześnie z ubraniem Zamora.
— Dobrze, pani.
— Czy znasz Zamora? — zapytała Gilberta, przestraszonego całą tą dziwną rozmową.
— Nie, proszę pani.
— Będziesz miał w nim towarzysza, ma on być rządcą pałacu w Luciennes. Bądź mu przyjacielem; dobre to w gruncie stworzonko, ten Zamor, pomimo swego koloru.
Gilbert miał zapytać jakiego koloru był Zamor; lecz przypomniawszy sobie nauczkę, jaką mu już raz dała Chon, z powodu jego ciekawości, powstrzymał się z obawy ponownej reprymendy.
— Postaram się, odpowiedział z pełnym godności uśmiechem.
Przybyli do Luciennes. Nic nie uszło, naturalnie, uwagi filozofa: zauważył nowo splantowaną drogę, cieniste wzgórza, wielki wspaniały wodociąg gęste gaje kasztanów, nakoniec wspaniały widok, jaki tworzyły pola i lasy rozpostarte wzdłuż obydwóch brzegów Sekwany.
— Więc to ten pałac, który tyle pieniędzy kosztował Francję, według słów pana barona de Taverney? pomyślał w duchu Gilbert.
Radujące się psy, uniżona służba nadbiegająca na powitanie Chon, przerwały Gilbertowi te arystokratyczno-filozoficzne refleksje.