Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/585

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

puszczać, że idę do Wersalu, lecz na pewno twierdzić tego nie mogłam. Byłbyś też oddał mi wielką przysługę, gdybyś był raczył mnie odwiedzić... teraz przyjdziesz, nieprawdaż?
— Pani — odpowiedział Richelieu, udając, że nie odgaduje szyderstwa — nie pojmuję dlaczego nie byłaś pewną przybycia tutaj?
— Dlatego, mości książę, że byłam otoczona sidłami.
I bystro spojrzała na Richelieu’go, który wytrzymał to spojrzenie niewzruszony.
— Sidła? Boże?! co ja słyszę, hrabino?
— Najpierw skradziono mi fryzjera.
— Fryzjera?
— Tak jest, mości książę.
— Czemuż mnie pani nie powiadomiłaś o tem; byłbym ci przysłał innego,.
— Ale mówmy trochę ciszej — dodał — byłbym ci przysłał skarb, talent, który wynalazła pani d‘Egmont, artystę, przy którym bledną wszyscy perukarze, wszyscy fryzjerzy królewscy, byłbym ci przysłał mojego Leonarda...
— Leonarda? — wykrzyknęła pani Dubarry.
— Tak, człowieka, który czesze Septymanję, człowieka, którego ona ukrywa przed ludzkiem okiem, jak Harpagon swoją skrzynkę. Zresztą, hrabino, niemasz się na co użalać, uczesana jesteś zachwycająco. A co najdziwniejsze, że fryzura twoja przypomina kształtem tę, jaką córka moja zadysponowała wczoraj Boucherowi — i w jakiej byłaby