Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/566

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

powrócona do rzeczywistości, moja nieszczęśliwa suknia!
Jan w czoło się uderzył.
— A! to prawda — powiedział... Wyobraź sobie pan ohydny spisek!... Skradziono suknię, szwaczkę, wszystko, wszystko! Chon! moja dobra, Chon!
I Dubarry zaczął szlochać.
— Chon! jedź jeszcze do szwaczki — powiedziała hrabina.
— Na co się to zdało, przecież wiem, że razem z suknią wyjechała z domu...
— Nieszczęście — szeptała hrabina — co mi przyjdzie z fryzjera, kiedy nie mam sukni!
Jakby w odpowiedzi, odezwał się dzwonek u bramy, zamkniętej obecnie przez odźwiernego.
— Dzwonią — zawołała Dubarry.
Chon pośpieszyła do okna.
— Pudło przynieśli! — zawołała.
— Pudło! — powtórzyła hrabina. — Czy je tu oddają?
— Tak... Nie... Tak, tak, oddają odźwiernemu.
— Biegnij, Janie, dowiedz się, na miłość Boga!
Jan wypadł na dziedziniec, i wyrwał pudło z rąk odźwiernego.
Chon patrzyła oknem, on zaś otworzył pudło, zagłębił w nie rękę i zaryczał z radości.
Pudło zawierało prześliczną suknię z atłasu chińskiego, ubraną kwiatami i koronkami wartości niezmiernej.