Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Chęć nabycia wiedzy jest chwalebną, ale ciekawość niezawsze — odpowiedziała dama.
— Niechaj mi pani wybaczy — odpowiedział Gilbert zaczerwieniony.
— No więc cóż zrobimy? — zapytała podróżna pocztyljona.
— A no, pojedziemy za nimi aż do Vitry, a tam, jeżeli Jej Wysokość się zatrzyma, porosimy, aby nam pozwolono przejechać.
— Ba! zapytają kto jestem i dowiedzą się wszystkiego...
— Nie, nie, to na nic; szukaj innego sposobu.
— Proszę pani — rzekł Gilbert — jabym się ośmielił dać pewną radę...
— Dawaj ją, dawaj, mój drogi, jeżeli dobra skorzystamy z niej z pewnością.
— Gdyby objechać dokoła Vitry, to dopięlibyśmy celu bez uchybienia delfinowej.
— Prawda!... — zawołała młoda kobieta. — No, pocztyljonie, czy nie znasz jakiej drogi bocznej?...
— Aby gdzie dojechać?
— Dokąd ci się podoba, byleby tylko pozostawić delfinową poza nami.
— Jest, co prawda, na prawo droga do Marolle, która okrąża Vitry i łączy się z głównym traktem pod la Chaussée.
— Brawo! — zawołała dama; — o to tylko mi chodzi.