Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Biłeś się po głowie, włosy sobie wyrywałeś?
— Czy naprawdę, proszę pani? — zapytał Gilbert zmieszany.
— Naprawdę, moje dziecko!... Dlatego nawet zapewne, nie zauważyłeś nadjeżdżającego powozu.
Gilbert uznał, iż wyznanie całej prawdy może mu dodać uroku. Czuł instynktownie, że położenie, w jakiem się znajduje, jest szczególniej zajmujące dla kobiety.
— Byłem istotnie zrozpaczony — powiedział.
— Z jakiego powodu? — zapytała dama.
— Nie mogłem nadążyć za powozem, za którym goniłem.
— Doprawdy! — powiedziała, uśmiechając się kobieta — ależ to cała historja jak widzę. Czy miłość nie gra tu czasem jakiej roli?...
Gilbert nie umiał zapanować nad sobą i zarumienił się cały.
— Cóż to był za powóz, mój ty mały Katonie.
— Ze świty delfinowej.
— Co mówisz? — wykrzyknęła dama — czy księżna już nas wyprzedziła?
— O, i dawno, proszę pani.
— Myślałam, że jest w Nancy zaledwie. Czyż nie oddają jej honorów po drodze?
— Oddają, ale Jej Wysokość spieszy widoczne bardzo.
— Spieszy się? Kto ci o tem powiedział?
— Tak przypuszczam...