Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1610

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

punkt o jedenastej kareta marszałka zatrzymała się przed wejściem.
Baronowi biło serce gwałtownie; przerwał swą przechadzkę i wolno, daleko wolniej, niż tego żądały niecierpliwe jego myśli, udał się do galerji lustrzanej, gdzie poważna liczba dworaków niepewnych łaski, oficerów z prośbami, ambitnej szlachty, wystawała na śliskiej posadzce, przedstawiającej właściwy grunt dla tego rodzaju figur, ubiegających się za fortuną.
Taverney, wzdychając, zniknął w tłumie, starał się jednak zająć stanowisko niezbyt daleko od drzwi, któremi marszałek miał wyjść od Jego Królewskiej Mości.
— Och! — mruczał sobie — to ładna rzecz wystawać tu, z tymi szlachetkami i brudnymi pióropuszami, mnie, co przed miesiącem wieczerzałem sam na sam z Najjaśniejszym Panem.
I w zasępionym jego wzroku malowało się niejedno bezecne podejrzenie, które mogło biedną Andreę przyprawić o rumieniec.