Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1501

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skupić uwagi, i wciąż tylko o tem myślał, iż tak niebezpieczną, a ważną osobistość ma przed sobą; pochłaniało to jego uwagą tak dalece, że nawet wyraz: spisek, który kiedyindziej byłby go ze snu obudził i postawił na równe nogi, w tej chwili tylko się obił o jego uszy.
— Pojmujesz, pan, zapewne, moje stanowisko we Francji; jestem ambasadorem, mniej lub więcej, tajnym, Jego Mości Króla pruskiego, a kto powie — ambasador, to tak samo jakby powiedział — ciekawy. W roli ciekawego muszą zatem wszystko wiedzieć, i niema rzeczy, która byłaby mi obojętną. Otóż, jedną z najlepiej zbadanych przeze mnie kwestyj, jest sprawa magazynowania zboża.
Jakkolwiek Balsamo wymawiał te słowa z całą prostotą i naturalnością, posiadały one jednak taką siłą magnetyczną, że naczelnik policji, jakby ze snu zbudzony, zwrócił całą uwagą na mówiącego.
Podniósł powoli głową, pytając:
— Cóż to jest ta kwestja zbożowa? — a mówiąc to, silił się na taki sam spokój i pewność siebie, jakie od początku rozmowy okazywał Balsamo. — Zechciej pan mnie objaśnić.
— I owszem, oto jak się rzeczy mają:
— Słucham...
— O!.. jestem tego pewny... Zręczni spekulanci, potrafili przekonać Jego Mość Króla Francji, o potrzebie budowania śpichlerzy i gromadzenia zboża na wypadek głodu. Postawiono więc spichlerze; zaprojektowano obszerne, nie szczędzono ni-