Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1409

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Podsłuchiwałeś mnie?!
— Przepraszam panią, ale to doprawdy przypadkiem.
— Przypadek! Zrozpaczona jestem, mój panie, że przypadek zawsze stawia pana na mojej drodze Zresztą, co pana zasmuca?...
— Nie mogę znieść widoku płaczącej kobiety — odpowiedział Gilbert, tonem, który się bardzo nie podobał dumnej baronównie.
— Nie cierpię litości, mój panie, a twojej nie potrzebuję zupełnie.
— Wyrządzasz mi, pani, krzywdę, postępując ze mną w ten sposób — odrzekł obrażony do żywego — słyszałem, że panienka skarżyła się przed panem Filipem na swą samotność i opuszczenie. To nieprawda!... Panna de Taverney nie będzie nigdy opuszczona, dopóki ja żyć będę na świecie, dopóki serce moje bije, a głowa myśli!
Młody chłopak wypowiedział te słowa z taką godnością i z takim zapałem, że wzruszyłby był każdego. Na nieszęście biedny Gilbert bardzo nie podobał się Andrei; w każdem jego słowie, a nawet spojrzeniu, widziała obrazę dla siebie.
Pierwszą jej myślą było wstać i odejść, ale była zanadto zdenerwowaną; zresztą pomyślała, iż gdyby wstała mógłby ją ktokolwiek spotkać w towarzystwie Gilberta! Pozostała więc na miejscu, chcąc zdeptać tego robaka i pozbyć się go raz na zawsze.
— Zdaje mi się, iż mówiłam ci już kiedyś,