Strona:PL Doyle - Zaginiony footbalista (zbiór).pdf/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chodzi po pokoju, ucząc się na przykład czegoś na pamięć.
— Ale patrzał na nas tak niechętnie, z ukosa.
— Tybyś nie był lepszy, gdyby cię naraz napadło kilku obcych ludzi w czasie, gdy się przygotowujesz do jutrzejszego egzaminu i każda minuta jest ci droga. Nie, w tem nie widzę nic szczególnego. Jego ołówek i scyzoryk także nie były podejrzane. Ale z tamtym człowiekiem jest coś nie w porządku.
Holmes wskazał głową ku domowi.
— Z którym?
— No, z tym służącym, z Bannisterem. On brał w tem udział. Całkiem na pewno, Watsonie,
— Na mnie zrobił wrażenie zupełnie naiwnego człowieka.
— Na mnie też. I to jest właśnie dziwne, żeby człowiek tak uczciwy — — — o, tu jest wielki sklep z przyborami do pisania. Tu zaczniemy nasze poszukiwania.
W całem mieście były tylko cztery sklepy tego rodzaju. W każdym z nich pokazywał Holmes odpadki z ołówka i ofiarowywał wysoką cenę, za okazany ołówek. Wszyscy sprzedający twierdzili, że mogą ołówek zamówić, lecz nie trzymają takich na składzie, bo jest to gatunek niezwykłej grubości. Mój przyjaciel nie był bardzo zmartwiony tem niepowodzeniem. Wzruszał tylko ramionami z komiczną rezygnacją.
— To nie bardzo wesoło wygląda, mój kocha-