Strona:PL Doyle - Zaginiony footbalista (zbiór).pdf/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie, nie, mój kochany, nie obawiaj się. W tym wypadku nie jest to narzędzie złego, przeciwnie, to będzie klucz do rozwiązania naszej tajemnicy. Moja cała nadzieja jest w tej strzykawce. Wracam właśnie z małej wycieczki, widoki dla nas są bardzo korzystne. Zjedz porządne śniadanie, Watsonie, bo dziś idziemy za Armstrongiem. A jeśli natrafimy na jego drogę, nie będziemy mieli czasu na odpoczynek, ani na jedzenie Dziś musimy go znaleźć za wszelką cenę.
— W takim razie, weźmy lepiej śniadanie ze sobą — odparłem. — On zdaje się wcześnie wyjedzie, bo powóz już stoi pod drzwiami.
— To nie szkodzi. Niech jedzie. Znajdę go wszędzie. Skoro zjesz, zejdziemy na dół, a ja przedstawię ci jednego dedektywa. Jest on wybitnym specjalistą dla takich spraw, jaką się dziś mamy zająć.
Gdyśmy zeszli na podwórze Holmes zwrócił się do stajni. Otworzył jakąś skrzynię i wypuścił z niej wielkiego brunatno-białego legawca.
— Pozwolisz, że przedstawię ci Pompeya? — rzekł mój przyjaciel. — Jest to chluba gończych psów w Cambrigde; nie jest szybkobiegaczem, jak widać z jego budowy, ale węch ma nadzwyczajny. No, Pompey, nie należysz wprawdzie do wyścigowców, ale obawiam się, że twoje tempo przecież będzie zbyt szybkie dla dwóch panów w średnim wieku. Pozwolę sobie zatem przyczepić tę linewkę do