Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 3.pdf/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ślady były na to zbyt wielkie i widocznie całkiem świeże. Jak panu wiadomo, padał dziś popołudniu walny deszcz, i oprócz Rosyan nie miałem żadnych innych gości. — Nie można więc było nic innego przypuścić, jak to, że młodszy z nich z jakiegoś mi nieznanego powodu wyszedł z poczekalni do mieszkania Blessingtona. podczas gdy ja zajęty byłem jego ojcem. Nic z miejsca nie ruszono ani nie wzięto, a ślady nóg stanowiły jedyny dowód, że ktoś rzeczywiście był w pokoju.
— Blessington był niezmiernie wzburzony wypadkiem tym, który naturalnie na każdym musiałby wywrzeć wrażenie. Opadł z głośnym płaczem na swoje krzesło i zaledwie był w stanie wyjąkać jakieś zrozumiałe zdanie. Na jego życzenie postanowiłem pana, panie Holmes, prosić o radę; sprawa jest rzeczywiście wielce niezwykłą, choć stanowczo on jej zbyt wielkie przypisuje znaczenie. Gdyby pan był tak dobry, pojechać ze mną zaraz do mego mieszkania, to możeby się Blessington nieco uspokoił. Ażeby się panu mogło udać wyjaśnić to dziwne zdarzenie, odważę się powątpiewać o tem.
Sherlock Holmes przysłuchiwał się temu długiemu opowiadaniu z tak wytężoną uwagą, że widziałem dobrze, jak bardzo sprawa go