Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 3.pdf/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak jest; szczególnie z wyrazu twych oczu. Prawdopodobnie sam sobie już nie przypominasz, jak popadłeś w zadumę.
— Nie, nie wiem tego.
— Ja ci to zaś opowiem. Zwróciło to moją uwagę, że odrzuciłeś na bok gazetę. Siedziałeś przez chwilę bezmyślnie, następnie skierowałeś wzrok swój na portret generała Gordona, niedawno oprawiony w ramy, a ze zmiany wyrazu twej twarzy dostrzegłem, że myśli twe obrały pewien kierunek, w którym jednak niezbyt długo biegły. Zwróciłeś oczy swe na portret Henry’ego Ward Beechera, który bez ram stoi na twej szafce na książki; następnie spojrzałeś znowu na ścianę. Łatwo było więc odgadnąć twą myśl, że Beecher oprawiony stanowiłby bardzo dobry „pendant“ do Gordona.
— Odgadłeś to zadziwiająco dobrze.
— Dotąd błąd był prawie niemożliwy. Ale teraz powróciłeś do Beechera i wpatrywaniem się weń zdawałeś się być zupełnie pochłonięty. Nie marszczyłeś już wprawdzie brwi, ale przyglądałeś mu się ciągle jeszcze z zamyśleniem — zastanawiałeś się nad przebiegiem jego życia. Musiałeś sobie naturalnie przytem przypomnieć, jakiego podjął się on zadania w obronie Północy w czasie amerykańskiej wojny domowej; przypominam sobie dziś jeszcze, z jakiem oburzeniem wrażałeś się o tem, że wielka