Przejdź do zawartości

Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 3.pdf/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wyjęłam go, aby mu się przejrzeć. Włosy miały zupełnie taką samą szczególną barwę i siłę, jak moje własne. Ale następnie wydało mi się to znowu niemożliwem. Jak mogły moje włosy dostać się do zamkniętej szuflady? Drżącemi rękoma otworzyłam swój kufer, wyprzątnęłam go, a na samem dnie znalazłam swój warkocz. Złożyłam oba warkocze razem i zapewniam pana, że były zupełnie równe. Czy nie było to dziwne? Łamałam sobie nad tem głowę, jak mogłam, jednak sprawa ta pozostała dla mnie zupełną zagadką. Włożyłam obcy warkocz napowrót do szuflady, nie wspominając o tem ani słowa panu Rucastle’owi ani jego żonie, bo rozumiałam to dobrze, że postąpiłam nieodpowiednio, otwierając szufladę, którą oni zamknęli. Jak pan już może spostrzegł, panie Holmes, posiadam z natury bystry zmysł spostrzegawczy, miałam więc wkrótce w głowie dość dokładny plan całego domu. Jego jedno skrzydło zdawało się być zupełnie niezamieszkałe. Jedyne drzwi, znajdujące się naprzeciw wejścia do mieszkania małżeństwa Tollerów, prowadziły do tego skrzydła, lecz były zawsze zamknięte. Jednego dnia atoli spotkałam na schodach pana Rucastle’a, jak z kluczami w ręku wyszedł z tych drzwi, i to z tak zmienionym wyrazem twarzy, że ledwie poznałam