Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kochany pan Gregory uprzedza wszystkie moje życzenia. Będzie pan tak łaskaw chwilkę na mnie zaczekać, bo mam się jeszcze zapytać dziewczyny służebnej o jedną drobnostkę.
— Muszę wyznać, że doznałem wielkiego rozczarowania z powodu pańskiego londyńskiego doradcy, rzekł pułkownik, kiedy Holmes wyszedł z pokoju, — wcale nie widzę żadnego postępu od jego przybycia tutaj.
— W każdym razie ma pan zapewnienie, że koń pański będzie brał udział w wyścigach, odparłem.
— Tak, prawda, mam jego zapewnienie, odrzekł on, wzruszając ramionami, ale jabym wolał mieć konia samego.
Chciałem właśnie coś odpowiedzieć na obronę mego przyjaciela, gdy Holmes wrócił do pokoju.
— Jestem gotów, panowie, rzekł, do odjazdu.
Gdy wsiadaliśmy do powozu, jeden z parobków potrzymał nam drzwiczki. Nagle przyszło coś na myśl Holmesowi, bo pochylił się i położył rękę na ramieniu chłopaka.
— Macie kilka owiec w stajni, rzekł on, kto je dozoruje?
— A ja to załatwiam, proszę pana.
— Czy nie zauważyłeś w ostatnim czasie jakiejś u nich zmiany?