Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gorzędnem w porównaniu z tem, kto zamordował ujeżdżacza Strakera.
— Chcesz się teraz pytaniem tem zająć?
— Wcale nie, bo obaj dziś jeszcze odjeżdżamy do Londynu.
Byłem zdumiony słowami Holmesa. Byliśmy zaledwie parę godzin w Devonshire i wydawało mi się niepojętem, że Holmes chciał zaniechać badania, które tak świetnie zaczął. Nie powiedział mi więcej ani słowa, aż wreszcie przybyliśmy do mieszkania Strakera, gdzie czekali już na nas pułkownik i inspektor.
— Odjeżdżamy wkrótce nocnym pociągiem napowrót do Londynu, rzekł Holmes. Nałykaliśmy się już dostatecznie zdrowego powietrza pańskiego pięknego Devonshire.
Inspektor wypatrzył się na niego ździwiony, a pułkownik uśmiechnął się lekceważąco.
— Więc nie ma pan nadziei już schwytać mordercę biednego Strakera? zapytał.
Holmes wzruszył ramionami.
— Są tu pewne poważne trudności, odpowiedział. W każdym razie spodziewam się, że pański koń stanie we wtorek do wyścigów, przeto niech pan będzie łaskaw przygotować żokieja. Czy mógłbym prosić o fotografię Johna Strakera?
Inspektor wyjął z kieszeni fotografię i dał ją Holmesowi.