Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Holmes wziął worek, usunął rogoże na bok i począł badać uważnie ślady.
— Hallo! zawołał nagle, a to co?
Była to woskowa zapałka na pół spalona, a na pół pokryta błotem tak, że wyglądała jak zwykła drzazga z drzewa.
— Nie pojmuję, jak mogłem to przeoczyć — rzekł niezadowolony ze siebie inspektor.
— Bo była zupełnie niewidoczna, zagrzebana w błocie. Ja znalazłem ją tylko dlatego, że jej szukałem.
— Jakto? Pan spodziewał się to znaleść?
— Uważałem to za bardzo prawdopobne.
Wyjął buty z worka i porównywał je ze śladami, wyciśniętemi na ziemi. Wreszcie podniósł się i zbadał okoliczne krzaki.
— Boję się, że chyba żadnych dalszych śladów pan nie wykryje, rzekł inspektor, bo zbadałem to miejsce w promieniu stu yardów naokoło.
— Rzeczywiście, rzekł Holmes, byłoby to bezcelowem. Ale chciałbym jeszcze przejść się po polach, nim się całkiem ściemni, abym się mógł jutro tem łatwiej wyznać w terenie. Podkowę tę zaś chowam do kieszeni na szczęście.
Pułkownik Ross, który przy spokojnem i systematycznem postępowaniu Holmesa zaczął się już niecierpliwić, popatrzył na zegarek.
— Prosiłbym pana, panie inspektorze, —