Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

man był to właśnie pułkownik Ross, znany sportowiec.
— Cieszy mnie to bardzo, że przybyłeś pan, panie Holmes, rzekł pułkownik. Pan inspektor zrobił wszystko, co było możliwe, mimoto nie chcę niczego zaniechać, bylebym tylko mógł pomścić biednego Strakera i odzyskać konia.
— Czy zaszło coś nowego? zapytał Holmes.
— Niestety zrobiliśmy bardzo małe postępy, odpowiedział inspektor. Powóz na nas czeka, a ponieważ panowie chcieliby zapewne oglądnąć miejsce zbrodni, nim się całkiem ściemni, sądzę więc, że najlepiej będzie, jeżeli zaraz odjedziemy.
Wkrótce więc wsiedliśmy do wygodnej landary i pędziliśmy przez ulice spokojnego miasteczka. Inspektor Gregory był niezwykle zajęty tym wypadkiem i robił niezmiernie wiele uwag, które Holmes od czasu do czasu przerywał. Pułkownik Ross siedział wygodnie rozparty i zasunąwszy kapelusz na oczy, zupełnie się nie mieszał do rozmowy; ja natomiast z wielkiem zajęciem przysłuchiwałem się rozmowie obu detektywów. Inspektor wykładał swoją teoryę tak, jak to już przedtem opowiedział Holmes mi w pociągu.
— Jest dość dowodów na winę Fitzroya Simpsona, zauważył, a ja też sądzę, że to jest