Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wnioskować, że przynajmniej jeden z napastników został zraniony. Masz więc tak wszystko zebrane w jednej łupinie orzecha, a gdybyś Watsonie umiał tę sprawę wyjaśnić, byłbym ci bardzo wdzięczny.
Słuchałem opowiadania Holmesa z wytężoną uwagą. A choć wiele faktów było mi już znanych, to jednak nie mogłem uchwycić jeszcze ich znaczenia i nie odkryłem jeszcze między nimi żadnego związku.
— Czy nie jest to możliwe, zapytałem wreszcie, żeby rana cięta na ciele Strakera mogła być zadaną przez niego samego jego własnym nożem w konwulsyjnym kurczu, który następuje po każdem uszkodzeniu mózgu?
— Jest to więcej jak możliwe, bo nawet bardzo prawdopodobne, odrzekł Holmes, a w takim razie odpadłby jedyny szczegół, przemawiający na korzyść oskarżonego.
— Nie wiem atoli, zauważyłem, jak się na to zapatruje policya.
— Obawiam się niestety, że tutaj każda teorya może spotkać się z wielkimi zarzutami, rzekł Holmes. Policya przypuszcza zapewne, że ten Fitzroy Simpson, uśpiwszy parobka Huntera i otworzywszy stajnię dorobionym kluczem, założył koniowi uprząż i wyprowadził go ze stajni, zostawiając drzwi od stajni otwarte. Prowadził następnie konia przez