Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stały otworem, a na posłaniu leżał Hunter pogrążony w głębokim śnie; w stajni nie było zaś ani cennego konia ani ujeżdżacza.
Zbudzono natychmiast parobków, którzy spali obok w komórce. Obaj spali i nic nie słyszeli, a stajenny Hunter był widocznie pod wpływem silnego środka usypiającego i nic się od niego nie było można dowiedzieć; dano mu więc spokój a tymczasem obaj parobcy i obie kobiety poczęli szukać zaginionego ujeżdżacza. Mieli zrazu nadzieję, że może Straker z koniem rano wyjechał na pole, ale kiedy wyszli na poblizki wzgórek, z którego był widok na cały płaskowyż, nie zobaczyli ani śladu po zaginionym, a dalsze poszukiwania ich wkrótce wykazały, że stoją wobec tragedyi.
Ćwierć mili dalej powiewał zarzucony na krzakach surdut Johna Strakera. W małem zagłębieniu obok krzaku leżał trup nieszczęśliwego ujeżdżacza. Głowę miał roztrzaskaną uderzeniem jakiegoś ciężkiego narzędzia; nadto miał ciężką ranę na udzie zadaną prawdopodobnie jakimś ostrym nożem. Straker musiał się widocznie rozpaczliwie bronić, bo w prawej ręce miał mały, aż po rękojeść zakrwawiony nożyk, a w lewej ręce ściskał kurczowo czerwono-czarną krawatkę, którą miał na sobie wedle zapewnień dziewczyny właśnie ów nieznajomy, starający się wybadać parobka.