Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

1885 r.; upłynęło więc odtąd dwa lata i ośm miesięcy. Żyłem spokojnie w Horsham i już myślałem, że przekleństwo, ciążące na naszym rodzie, zostało zdjęte. Ale zawcześnie się uspokoiłem, bo wczoraj rano spadł na mnie nagle ten sam cios, który poprzedził śmierć stryja i ojca.
Młody człowiek dobył z kieszeni pomiętą kopertę i wytrząsł z jej wnętrza na stół pięć małych, suchych pestek z pomarańczy.
— To jest właśnie ta koperta — mówił dalej. — Pieczątka jest z wschodniego londyńskiego urzędu pocztowego. Napis ten sam, co na kopercie do ojca „K. K. K.“ i „złożyć papiery na zegarze słonecznym.“
— A pan co uczynił? — zapytał Holmes.
— Nic!
— Nic?
— Wyznam otwarcie — odrzekł i ukrył twarz w białych, delikatnych dłoniach — że czuję się bezradny. Jestem w położeniu biednego królika, po którego wąż chciwą roztwiera paszczę. Zdaje mi się, że znajduję się w ręku nieodwołanego i niezwalczonego przeznaczenia, którego największa ostrożność nie zdoła odwrócić.
— To źle! — zawołał Sherlock Holmes, — musisz pan działać, jeżeli nie chcesz pan być zgubiony. Tylko wielka odwaga może pana ocalić. Nie czas teraz na narzekanie.