Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

samem miejscu, w którem go przed chwilą pozostawiłem, lecz po przyjacielu moim nie było ani śladu. Począłem wołać ale daremnie, bo tylko echo odpowiedziało mi stokrotnie.
Gdy zobaczyłem kij, strętwiałem. Widocznie nie udał się więc do Rosenlaui. Pozostał na ścieżce, trzy stopy szerokiej, mając po lewej ręce skały piętrzące się ku niebu, a po prawej otchłanną przepaść; tu napadł go jego śmiertelny wróg. Młody Szwajcar, który był prawdopodobnie pomocnikiem Moriarty’ego, uciekł i zostawił ich samych. Ale co dalej zaszło? Ktoby mógł to odgadnąć?
Przez chwilę stałem oszołomiony tym nagłym wypadkiem. Następnie przypomniała mi się metoda postępowania w takich razach i starałem się w ten sposób wyjaśnić sobie ten straszny wypadek. Niestety! Było to aż nadto łatwo. Kij stał jeszcze na tem samem miejscu, gdzieśmy przed chwilą stali, rozmawiając. Ścieżka jest z powodu ciągle pryskających kropli wodnych zawsze wilgotna, miękka, tak że najlżejsze ślady z łatwością dadzą się poznać. Mogłem więc całkiem dokładnie zauważyć, jak ślady dwu par nóg szły w kierunku do końca ścieżki, lecz nie wracały. Parę metrów zaś przed końcem ścieżki były ślady całkiem zatarte i zmienione na kałużę błota, a krzaki paproci dokoła były zgniecione i po-