Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nawet wobec piękna natury nie zapominał ani na chwilę o grożącem mu niebezpieczeństwie, co jak cień postępowało za nim. Tak w miłych wioskach alpejskich, jak na pustych ścieżkach górskich nie opuszczało go ani na chwilę uczucie niepewności, a z twarzy jego można było wyczytać niezłomne przekonanie, że wszędzie równe zagraża mu niebezpieczeństwo.
Przypominam sobie dokładnie, że kiedy szliśmy wąwozem Gemmi nad brzegiem ponurego jeziora Dauben, oderwał się nagle wielki odłam skalny i stoczył się tuż za nami z łoskotem do spienionego jeziora; Holmes wybiegł na blizki zrąb skalny i rozglądnął się na wszystkie strony. Napróżno zapewniał nasz przewodnik, że na wiosnę wypadki takie w górach są bardzo częste. Nic na to nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się znacząco, jakby już dawno spodziewał się tego wypadku.
Mimo tej ostrożności nie był wcale przygnębiony, lecz przeciwnie znajdował się w tak znakomitym humorze, jak nigdy. Bardzo zaś często powracał do tego, że chętnie zakończyłby swa karyerę, gdyby mu się udało uwolnić społeczeństwo od profesora Moriarty’ego.
— Zdaje mi się, Watsonie, mam prawo powiedzieć, zauważył przy tem, że życie moje nie było bezcelowe. Dlatego mógłbym z naj-