Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miałem swoje rozpaczliwe położenie. Dotąd bowiem tylko działałem i nie zastanawiałem się nad tem. Byłem tak pewny, że dokument wkrótce odzyskam, że nie zastanawiałem się nad tem, jakie będą następstwa, jeżeli mi się nie uda go odzyskać. Teraz nie miałem już nic więcej do czynienia, mogłem więc zastanowić się nad swojem położeniem. Było ono straszne! Watson może panu powiedzieć, że jeszcze w szkole byłem bardzo nerwowym i wrażliwym chłopcem; mam już bowiem taką naturę. Pomyślałem o wuju i innych ministrach, a przedewszystkiem o hańbie, jaką ściągnę na siebie, na niego i na całą rodzinę. Byłem wprawdzie ofiarą nieszczęśliwego wypadku. Ale to wcale nie usprawiedliwia, gdzie wchodzą w grę interesa dyplomatyczne. Nie ulegało więc już dla mnie wątpliwości, że jestem zgubiony i zhańbiony na zawsze. — Co dalej zrobiłem, nie wiem. Przypominam sobie tylko, że byłem strasznie wzburzony, a urzędnicy zgromadzili się koło mnie i starali się mnie uspokoić. Jeden z nich odwiózł mnie na stacyę Waterloo i wsadził do pociągu, odchodzącego do Woking. Prawdopodobnie byłby mnie odwiózł aż do domu, gdyby nie jechał przypadkiem tym samym pociągiem nasz sąsiad, doktor Ferrier, który był tak dobry i mną się zaopiekował; było to moje