Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wzrokiem, lecz gdy zobaczyła mnie, w twarzy jej ukazał się wyraz niezmiernego ździwienia.
— Ach, to pan Phelps z biura? — zawołała.
— A pani myślała, że to kto? Przed kim pani tak uciekała? — zapytał mój towarzysz.
— Ja myślałam, że to egzekutorzy — powiedziała, — mamy bowiem sprawę z jednym kupcem.
— My nie wierzymy temu — odrzekł Forbes — mamy natomiast wszelkie dane do przypuszczenia, że ukradłaś pani z urzędu spraw zagranicznych bardzo ważny dokument i chciałaś go pani teraz ukryć. Musi się więc pani udać z nami natychmiast do Scotland-Yardu i poddać się rewizyi.
Wszelkie jej prośby i wypierania się były daremne. Przeszukaliśmy przedtem kuchnię, a szczególnie ognisko, aby się przekonać, czy papierów przypadkiem nie spaliła. Nie znaleźliśmy atoli żadnej podstawy do tych przypuszczeń, ani popiołu ani żaru. Odjechaliśmy wiec natychmiast z nią do Scotland-Yardu, gdzie zaraz oddano ją umyślnie do tego ustanowionej kobiecie do rewizyi. W prawdziwie śmiertelnej trwodze oczekiwałem wyniku. Niestety dokumentu przy niej nie znaleziono.
Wtedy dopiero po raz pierwszy zrozu-