Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gotowania i takie koszty, jakie oni ponosili. Musiało więc być coś poza domem. Cóż to mogło być? Pomyślałem o zamiłowaniu pomocnika do fotografowania i o ciągłem znikaniu jego w piwnicy. Piwnica! Tam był koniec tego zawikłanego węzła. Potem śledziłem tego tajemniczego pomocnika i przekonałem się, że miałem do czynienia z jednym z najsprytniejszych i najśmielszych kryminalistów Londynu. On coś robił w piwnicy, coś co zajmowało wiele godzin dziennie przez cały miesiąc. Cóż to mogło być ostatecznie? Nie mogłem sobie nic innego wyobrazić, jak to, że on robił przekop do jakiegoś innego budynku.
Tak daleko zaszły moje przypuszczenia, kiedy przyszliśmy oglądnąć teren działania. Zadziwiłem cię stukaniem o bruk. Upewniałem się w ten sposób, czy piwnica wychodzi na front, czy na tył. Na przodzie nic nie znalazłem. Potem zadzwoniłem i jakem się spodziewał, pomocnik pojawił się w drzwiach. Mieliśmy za sobą jakieś zatargi, ale nigdy przedtem nie rzuciliśmy okiem na siebie. Dobrze przypatrzyłem się jego twarzy. Spodnie jego na kolanach wyglądały tak, jakem sobie życzył. Musiałeś sam zauważyć, jak one były wytarte, pomięte i poplamione. Świadczyły o tych godzinach, spędzonych na kopaniu. Pozostawało tylko do rozstrzygnięcia, za czem