Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T2.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

włoskiego rewolweru, który mógł prędzej zranić mnie niż jaszczura i widziałem, jak się płaz zwinął i zniknął w wodzie. Innym razem, gdym ścielił na noc moje posłanie, dojrzałem jakiegoś czarnego płaza z różkami, który wężowym ruchem zniknął mi z oczu; był to najjadowitszy rodzaj żmiji, długiej na jakieś ośmnaście cali. Innego wieczoru weszliśmy do jakiejś zrujnowanej chaty, aby sprawdzić, czy nadałby się na nocleg. W mdłem świetle świecy ujrzeliśmy jakieś stworzonko, które ja wziąłem za mysz, biegające w kółko po ziemi. Nagle, ku mojemu zdziwieniu, wybiegło ono w górę po ścianie, poczem znów zbiegło na ziemię i zatrzymało się kręcąc groźnie w powietrzu przedniemi nóżkami w naszą stronę. Ku mojemu przerażeniu Sendamore podskoczył w powietrze i z całej siły zdeptał to stworzenie, zamieniając je na kupę brudnej mazi. Była to prawdziwa tarantula, bardzo jadowita i w tych stronach bardzo pospolita.
Jeszcze inny obraz nasuwa mi się na pamięć bardzo wyraźnie. Z jakiejś przyczyny nie ruszyliśmy w drogę jednej nocy, tak, że wczesny blask zastał nas spoczywających w naszym małym namiocie, wśród kępy drzew palmowych, w pobliżu ścieżki, która się wiła wzdłuż brzegu Nilu. Zbudzony ze snu, leżałem spowity kocem, patrząc przed siebie, gdy nagle ze zdumieniem dojrzałem jeźdźca, posuwającego się tą ścieżyną. Był to murzyn nubijski, olbrzymi, dziki, z zapadłymi policzkami, obwieszony mnóstwem srebrnych ozdób. Przez plecy miał przewieszoną długą strzelbę a z boku zwisał miecz. Trudno było sobie wyobrazić