Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do wiary mych przodków. Nigdy nie uwierzę w nic, co się nie da stwierdzić dowodnie. „Wszystko zło religji ma swe źródło w wierze w rzeczy, których nie można udowodnić“. Tak sobie powiedziałem w owym czasie i postanowieniu temu pozostałem wiernym.
Nie chciałbym pozostawić w umyśle czytelnika wrażenia, że życie moje było ponure lub nienormalnie ciężkie wskutek moich trosk i kłopotów. Na szczęście natura obdarzyła mnie usposobieniem żywem, tak, że nie pomijałem żadnej sposobności zabawy i rozrywki, którym się chętnie i z zapałem oddawałem. Czytałem dużo, uprawiałem wszystkie możliwe gry sportowe, tańczyłem zawzięcie i uczęszczałem do teatru, o ile tylko kieszeń pozwalała na wyrzucenie sześciu groszy na galerję. Raz przy takiej właśnie okazji padłem ofiarą zajścia, które mogło się było skończyć fatalnie. Stałem na stopniach schodków, wiodących do drzwi na galerję; za mną stał długi sznur publiczności, oczekującej na otwarcie rzeczonych drzwi; w tym stłoczonym tłumie było jakieś pół tuzina żołnierzy, z których jeden ścisnął tak mocno dziewczynę przypartą do muru, że ta zaczęła krzyczeć. Ponieważ było to blisko mnie, zwróciłem uwagę żołnierzowi, aby się zachował łagodniej, na co ten zajechał mnie łokciem między żebra, że zaś przytem zwrócił się ku mnie twarzą, poczęstowałem go w twarz obiema pięściami. Wywiązała się mimo ścisku bójka, w ciągu której inny żołnierz uderzył mnie w głowę trzcinową laską. W tym samym momencie otwarły się drzwi galerji i fala tłumu oddzieliła mnie od pozostałych żołnierzy; korzystając z tego pchnąłem mego napastnika w otwarte drzwi a sam