Strona:PL Doyle - W obronie czci kobiecej.pdf/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spolity umysł, twarz starannie wygolona, oczy szare rzucały z poza złotych okularów przenikliwe spojrzenia, na ustach błąkał się chłodny wiele mówiący uśmiech — słowem postać bardzo osobliwa o wymuszonej, nienaturalnej uprzejmości. Głos jego był również tak miły i słodki jak cała fizyognomia, kiedy podawał nam małą pulchną rękę, wyrażając ubolewanie, że nas poprzednio w domu nie zastał, Holmes udał, że nie widzi wyciągniętej do uścisku dłoni i patrzał mu zimno w oczy. Milverton uśmiechnął się jeszcze więcej, wzruszył ramionami, zdjął z siebie futro, złożył je bardzo starannie na szezlongu i usiadł.
— Kto jest ten pan — ozwał się do Holmesa wskazując na mnie. — Czy można mu zaufać i liczyć na jego dyskrecyę.
— Doktór Watson, mój przyjaciel i zarazem uczestnik moich wypraw.
— A więc dobrze, panie Holmes. Pytałem tylko w interesie naszej klientki. Sprawa jest bardzo delikatnej natury....
— Doktór Watson właśnie jest w nią wtajemniczony.
— Ach tak. No to w takim razie możemy przystąpić do układów. Wiem od pana, że jesteś pan zastępcą panny Ewy. Czy ma pan od niej pełnomocnictwo do przyjęcia moich warunków?
— A jakież to warunki?
— Siedem tysięcy funtów sterlingów.
— I cóż jeszcze?