Strona:PL Doyle - Trzej studenci.pdf/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To było całkiem proste, proszę pana, gdyby pan był znał stosunki; ale pan mimo całej swej przenikliwości poznać ich nie mógł. Przed laty służyłem u starego barona Gilchrista, ojca tego młodego pana. Po jego bankructwie udałem się tutaj i otrzymałem miejsce u pana profesora, ale o swoim dawnym chlebodawcy nie zapomniałem, mimo, że wszyscy o nim zapomnieli. Przez pamięć na dawne czasy, starałem się wszelkiemi siłami ocalić młodego pana Gilchrista. Gdy wbiegłem wczoraj do pokoju na krzyk pana profesora, wzrok mój padł na te rękawiczki, które pan Gilchrist na fotelu zostawił. Poznałem je natychmiast i pomyślałem sobie, że gdyby je pan profesor ujrzał, wszystko byłoby stracone. Upadłem więc na ten fotel i nie ruszyłem się tak długo, dopóki pan profesor nie wydalił się. Wówczas to wyszedł z sypialni mój biedny panicz, którego gdy był dzieckiem, na rękach swoich nosiłem. Uprzytomniłem sobie wszystko. Czyż to nie było naturalne, moi panowie, że pragnąłem go ratować, jak również i to, że powiedziałem mu słowa które mógłby był od swego zmarłego ojca usłyszeć, a mianowicie przedstawiłem mu niegodziwość postępku i nakazałem, aby się nie ważył robić zeń użytku. Czy możecie mnie za to ganić, panowie?
— Nie, istotnie nie — przemówił Holmes serdecznie i wstał z krzesła. — A teraz panie profesorze, zdaje mi się, że pańska mała zagadka została należycie rozwiązaną, a w domu czeka na