Strona:PL Doyle - Trzej studenci.pdf/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdzie stałem? A, prawda, tu koło drzwi.
— A fotel stoi aż tam, koło okna. Mnie się zdaje, że w takim wypadku człowiek upada gdzie bądź i nie może szukać wygodnego miejsca.
— Ja istotnie nie wierzę, ażeby on to uczynił z rozmysłem, panie Holmes, był taki blady i tak się słaniał — wtrącił profesor.
— No, a gdy pan profesor wyszedł z pokoju, czyście długo tam zostali?
— Może minutę. Potem zamknąłem drzwi i poszedłem do swojej izby.
— A nie macie też przypadkiem na kogo podejrzenia?
— Ale cóż znowu.... gdzieżbym ja śmiał. Zresztą wiem, że żaden z panów na całym uniwersytecie nie odważyłby się na coś podobnego. Ja sobie nawet tego wyobrazić nie mogę.
— Dziękuję wam, to mi wystarczy — rzekł Holmes. — Aha, słuchajcie-no, czy nie powiedzieliście studentom, którzy tu mieszkają o tem, co zaszło?
— Ani słowa, proszę pana.
— I nie widzieliście się z żadnym z nich od chwili zajścia?
— Nie.
— Dobrze. A teraz, panie profesorze, możebyśmy się trochę przeszli po podwórzu, jeżeli, rozumie się, masz pan ochotę.
Wyszliśmy na dziedziniec i ujrzeli wszystkie