Strona:PL Doyle - Trzej studenci.pdf/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

u drzwi. Nie pozostało mu więc nic innego, jak tylko uciec do sypialni i tam się ukryć.
— Na miłość Boską! Sadzisz pan, panie Holmes, że można go było schwytać w tym czasie, który straciłem na cuceniu Bannistra, rozumie się, gdybym był o tem wiedział, że hultaj tu się ukrywa?
— Tak myślę.
— No, a teraz pozostaje tylko jedna jeszcze możliwość, panie Holmes. Pan nie oglądałeś jeszcze okna w mojej sypialni?
— Widzę, że jest ono zakratowane trzema żelaznemi sztabami, ale tak rzadko, iż człowiek mógłby się pomiędzy nimi przecisnąć.
— Zupełnie słusznie. Okno wychodzi na zasłonięty róg dziedzińca. Mógł on zresztą i tu przesiedzeć, aż dopiero później, gdy pana już nie było i drzwi stały otworem mógł przejść najspokojniej na korytarz.
Holmes potrząsł głową niecierpliwie.
— No, tak znowu niepraktycznie myśleć nie trzeba — ozwał się. — Jeżeli pana dobrze zrozumiałem, to temi schodami obok pańskich drzwi przechodzą kilkakrotnie na dzień trzej studenci.
— A tak.
— Czy oni zdają także egzamin??
— Zdają.
— Czy nie ma pan na którego z nich większego podejrzenia, niż na innych?
Profesor wahał się z odpowiedzią.