Strona:PL Doyle - Trzej studenci.pdf/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Znakomicie — przerwał mu Holmes, odzyskawszy napowrót dobry humor i interesując się opowiadaniem coraz żywiej — szczęście panu sprzyjało, panie profesorze.
— Ale to jeszcze nie wszystko — mówił dalej profesor. — Mam właśnie nowe biurko, pokryte piękną, czerwoną skórą. Mógłbym na to przysiądz, zarówno jak i mój służący Bannister, że nie było ono nigdzie zarysowane. A mimo to spostrzegłem teraz na skórze cięcie długie co najmniej trzy cale. A nie była to powierzchowna kreska, lecz istotnie przecięcie na wylot. Dalej — znalazłem także bryłkę jakiejś lepkiej gliny, czy coś podobnego, a wewnątrz tej bryłki znajdowały się trociny. Jestem przekonany, że ślady te pozostawił ten sam jegomość, który wykradł treść papierów. Odcisków obuwia, ani też żadnych innych śladów nie znalazłem.
Byłoby się wszystko na tem musiało skończyć, gdyby nie obecność pańska w naszem mieście. Przybiegłem więc natychmiast tutaj, aby całą tę sprawę oddać w doświadczone ręce pańskie. Niechże mi pan pomoże, panie Holmes, widzi pan, w jakim jestem kłopocie. Albo muszę wykryć złodzieja, albo też egzamin odroczyć, dopóki nie sporządzę z greki nowego tematu do tłómaczenia. Uczynić tego jednak nie mogę bez dokładnego umotywowania, co znowu pociągnęłoby za sobą skandal, któryby nietylko fakultetowi, ale i całej wszechnicy bardzo zaszkodził.