Strona:PL Doyle - Tragedja Koroska.pdf/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

okrutne twarze tonęły w szkarłatnej oprawie. Wszyscy posiadali karabiny, jeden miał przewieszony przez ramię wytarty róg. Połowę ich stanowili murzyni, doskonale zbudowani, muskularni ludzie, o kształtach czarnych Herkulesów, reszta składała się z arabów Baggara, drobnych, ciemnych i krępych, o małych przebiegłych oczach i cienkich, okrutnych ustach. Naczelnik był też z plemienia Baggara, ale wzrostem przewyższał pozostałych; krucza broda spadała mu na piersi, a z pod gęstych czarnych brwi świeciły złe i zimne oczy. Spoczywały one w tej chwili na jeńcach, a z rysów twarzy przebijała natężona myśl. Księdza Stuarta zniesiono z góry, był bez kapelusza, twarz jeszcze miał czerwoną od strachu, a spodnie w jednym miejscu przylepiły mu się do nogi. Dwaj pozostali przy życiu żołnierze sudańscy z plamami krwi na twarzach i na niebieskiem ubraniu, stanęli milcząco na baczność, nieco na uboczu od nieszczęsnej grupy straceńców.
Naczelnik namyślał się chwilę, gładząc czarną brodę. Złe oczy przesuwały się z jednej wynędzniałej ofiary na drugą, szorstkim, nakazującym głosem powiedział coś, na co dragoman Manzor wysunął się naprzód ze zgiętym grzbietem i błagalnie wyciągniętemi ręka-