Strona:PL Doyle - Tragedja Koroska.pdf/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Panie Stephens, niech pan da batem mojemu chłopakowi, jeżeli jeszcze raz dotknie osła“ — wołała p. Adams, kiwając się na wysokim chuderlawym wierzchowcu. — „Hej, Manzor, proszę powiedzieć temu smarkaczowi, że nie znoszę pastwienia się nad zwierzętami, że powinien się wstydzić. Tak, jesteś mały łotr, słyszysz? Wyszczerza na mnie zęby, jak na jakiejś reklamie Kalodontu. Jak pan myśli, p. Stephensie, gdybyśmy temu czarnemu żołnierzowi zrobili parę wełnianych pończoch, czy wolno by mu było je nosić? Biedak ma bandaże na nogach“.
„To są jego owijaki, proszę pani“ — wmieszał się pułkownik Cochrane, obracając się ku mówiącej. — „Zauważyliśmy w Indyach, że jest to najlepsze zabezpieczenie nóg w czasie pochodów. O wiele praktyczniejsze od pończoch“.
„Co też pan mówi! Przypomina mi zupełnie nogi chorego konia. Ale to szyk mieć ze sobą żołnierzy, chociaż p. Fardet wmawia, że niema śladu niebezpieczeństwa“.
„To jest tylko mój osobisty pogląd, proszę pani“ — wtrącił szybko francuz. — „Pan pułkownik Cochrane może myśli inaczej“.
„Pan Fardet ma inne zdanie, niż oficerowie, którzy czują się odpowiedzialni za bez-