Strona:PL Doyle - Tragedja Koroska.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzieło królów Hyksów. Ale oto towarzystwo z brzegu“.
Z dołu dobiegał miękki irlandzki akcent pani Belmont i głos jej męża głuchy, jak strzał karabinu. Tłusty ksiądz Stuart z Birminghamu ubijał kwestję piastrów z krzykliwym oślarzem, a inni dorzucali swoje trzy grosze. Poczem gwar umilkł, towarzystwo z pokładu zeszło z drabinki, rozległy się pożegnania, trzaskanie drzwiami i mały stateczek pogrążył się w ciszę, mrok i nieruchomość w cieniu wysokiego brzegu Halfy. A poza tym jedynem punkcikiem cywilizacji i komfortu leżała beskreśna, dzika, wiecznie jednaka pustynia, słomianej barwy, upstrzona czarnemi cieniami pagórków i podobna do widzenia sennego w blasku księżyca.