Strona:PL Doyle - Tragedja Koroska.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Nigdy nie mogłam się domyśleć dlaczego je noszą“ — wtrąciła Sadie — „aż jednego dnia zobaczyłam którąś z podniesionym welonem — wtedy zrozumiałam“.
„Męczą mię te kobiety“ — krzyknęła gniewnie panna Adams. Z równym skutkiem możnaby prawić o obowiązku, o przyzwoitości i o czystości przed rzędem materaców. Co za kraj! Nie dalej jak wczoraj w Abu-Simbel przechodziłam koło jednego z ich domostw jeżeli można nazwać domostwem te lepianki z błota i zobaczyłam na progu dwoje dzieci z oczyma jak zwykle oblepionemi przez muchy i z wielkiemi dziurami w biednych niebieskich sukienkach.
Odwinęłam rękawy chusteczką, umyłam im twarze, pozaszywałam dziury, bo w tym kraju tak samo jest nie do pomyślenia, żeby zejść na brzeg bez przyborów do szycia, jak bez białej parasolki. Zapaliłam się do tej roboty, weszłam do mieszkania, co za mieszkanie! Wyprosiłam ludzi ze środka i zabrałam się do porządków, poprostu jakbym była najętą posługaczką. Ze świątyni Abu-Simbel widziałam akurat tyle, jak gdybym się nie była ruszyła z Bostonu, ale dalibóg, widziałam więcej śmieci i kurzu, niżby pan przypuszczał, że wogóle może się zmieścić w domu wielkości