Strona:PL Doyle - Tragedja Koroska.pdf/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ IX.

Ponieważ żaden z trzech nie rozumiał po arabsku, rozkaz emira pozostałby dla nich niezrozumiały, gdyby nie zachowanie się Manzora. Nieszczęsny dragoman po wszystkich zdradach, sługostwie i odstępstwie, usłyszał najstraszniejszy wyrok z ust wodza derwiszów. Z rozdzierającym krzykiem nędznik rzucił się na twarz, chwycił się skraju opończy araba i czepiał ciemnemi palcami jego wełnianej spódnicy. Emir starał się oswobodzić, a widząc, że go się uwieszą konwulsyjnie, odwrócił się i kopnął go ze złością, jak się kopie naprzykrzonego psa. Czerwony zwój Manzora wyleciał w powietrze, on sam rycząc, leżał twarzą do ziemi, tam gdzie go odrzuciła twarda noga araba.
Obóz cały wrzał. Sędziwy emir wsiadł na wielbłąda i część oddziału ruszała już w śla-