Strona:PL Doyle - Tragedja Koroska.pdf/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wości. Lecz kiedy mułła pokonał jeden skrupuł, zaraz wyrastał inny, malutki kolec, który nie pozwalał ostatecznie przejąć się islamem. A wszystkie pytania były przeplecione komplementami i wyrazami osobistej radości człowieka, któremu los dał skorzystać z nauki tak mądrego i głębokiego teologa, więc obwisłe worki pod oczyma mułły trzęsły się z zadowolenia, kiedy punkt po punkcie rozwiewał wątpliwości nawracanego. Błękit nad nimi tymczasem przeszedł w fiolet, zielone liście ciemniały, wreszcie wielkie jasne gwiazdy wykwitły między koronami palm.
„Co do prawdy, o którą pytasz, moja owieczko“ — ciągnął mułła w odpowiedzi na jakiś zarzut Fardeta — „studyowałem sam w uniwersytecie El Azhara w Kairze i rozumiem, o co ci idzie. Ale dla wierzących nauka jest czem innem, niż dla niewiernych i dlatego nie należy zapuszczać się za daleko na drogi Allaha. Niektóre gwiazdy, słodka owieczko moja, mają ogony, a inne nie mają, cóż nam jednak przyjdzie z tego, jeśli się dowiemy, czem one są? Bóg je wszystkie stworzył, wszystkie są bezpieczne w Jego ręku. Dlatego, miły mój, nie dawaj się oszukać obłąkanej nauce Zachodu, i wiedz, że jedna jest tylko mądrość: iść za wolą Allaha, tak jak ją wy-