Strona:PL Doyle - Tragedja Koroska.pdf/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

spełnić miły i łatwy obowiązek. Miał tylko jedno oko, wiecheć szpakowatej brody i tłustą twarz, która musiała swego czasu być jeszcze tłuściejsza, bo przecinało ją pełno fałd i zmarszczek. Na głowie nosił zielony turban, jako pielgrzym z Mekki. W jednej ręce trzymał bronzowy dywanik, w drugiej pergaminowy zwój Koranu. Rozłożył dywanik na ziemi, wezwał do siebie Manzora i ruchem ręki wskazał jeńcom najpierw, żeby zbliżali się, następnie, żeby usiedli. Tak tedy tych siedmioro zatraceńców, przedstawicieli obcej religii, zasiadło pod palmą na murawie, a pośród nich gruby pękaty kaznodzieja, przeskakując jedynem okiem kolejno po wszystkich twarzach, zaczął wykładać zasady swojej młodszej, surowszej i bardziej nieokrzesanej wiary. Słuchali poważnie i potakiwali głowami, ilekroć Manzor przetłomaczył im jakiś dogmat, a po każdym dowodzie ich uznania mułła stawał się jeszcze łaskawszy i jeszcze czulszy w mowie.
„Bo i dlaczego miałybyście umierać, słodkie owieczki moje, jeżeli jedyną rzeczą, której się od was wymaga, jest, abyście odrzuciły to, co was zawiedzie do wiecznej Gehenny, i abyście przyjęły prawo Allaha, spisane przez jego proroka, które napewno przy-