Strona:PL Doyle - Tragedja Koroska.pdf/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Doskonale. Dostaniecie po trzysta, jeżeli obmyślicie nowy plan, żeby można wziąć i panie.“
Tippy Tilly podrapał się w wełnistą głowę w zakłopotaniu.
„Moglibyśmy, owszem, pod pewnemi warunkami ściągnąć jeszcze na to miejsce trzy z tych najprędszych wielbłądów. Ale jak zrobić, żeby kobiety na nie wsiadły? a potem, jeśli nawet wsiądą, wiemy doskonale, że pospadają, jak się zacznie galopować. Boję się, że panowie spadną, bo nie łatwo jest utrzymać się na galopującym wielbłądzie. Ale dla kobiety to jest zupełnie niemożliwe. Nie, nie, zostawimy kobiety, a jeżeli pan nie chce, zostawimy was wszystkich i pojedziemy sami.“
„Doskonale, jedźcie sobie“ — zakończył krótko pułkownik i ułożył się ponownie do snu. Wiedział z doświadczenia, że z dziećmi Wschodu najwięcej można wskórać milczeniem.
Murzyn odwrócił się i czołgając zawlókł, gdzie go oczekiwał jeden z jego fellahów, Mahomet Ali, ten, który posprowadzał wielbłądy. Obaj rozważali sprawę przez chwilę, bo trzysta funtów to nie była rzecz, którą możnaby znów tak łatwo odrzucić. Poczem