Strona:PL Doyle - Tragedja Koroska.pdf/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

swoje własne uśmierzające środki, ilekroć jakieś wrażenie zbyt silnie wstrząśnie nam nerwy. Myśleli o przyjaciołach swoich i o dawnem życiu w sposób, w jaki je zawsze widzimy, kiedy się już dopełniło. Nieuchwytna słodycz mieszała z grozą ich przeznaczeń. Pełni byli jednocześnie rozpaczy i ciszy.
„Tu jest djabelnie pięknie“ — zauważył, rozglądając się, pułkownik. — „Miałem zawsze przeczucie, że umrę w poczciwej, rudej, prawdziwie londyńskiej mgle. Nie można było zrobić gorszej zamiany.“
„A ja zawsze chciałam umrzeć we śnie“ — rzekła Sadie. — „Jak to musi być cudownie, obudzić się i znaleźć w innym świecie! Pamiętam dotąd wiersz, który Hetty Smith deklamowała na pensji. „Nie mów dobranoc, ale życz mi powitania w jakiejś piękniejszej krainie.“
Purytanka ciotka pokiwała głową na tę myśl.
„Straszna to rzecz stanąć nieprzygotowanym przed obliczem Stwórcy.“
„W śmierci tylko rozłączenie jest straszne“ — sprostowała pani Belmont. — „Gdybyśmy mogli umierać jednocześnie z tymi, których kochamy, mielibyśmy co najwyżej wrażenie, że zmieniamy mieszkanie.“