Strona:PL Doyle - Tragedja Koroska.pdf/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Chin. Niech tylko jakaś jedna spólna fala przejdzie po nich, niech zrodzi się śród nich jeden wielki żołnierz, czy organizator i chwyci w rękę i zużytkuje ten cały materjał, a nie ulega wątpliwości, że może to być miotła, którą Opatrzność wymiecie zgniłe, znikczemniałe południe Europy, jak to uczyniła przed tysiącem lat, aby zrobić miejsce dla jakiejś zdrowszej rasy.
Kiedy podnieśli się od modlitwy, zabrzmiał głos rogu i więźniowie zrozumieli, że po całodziennej jeździe, grozi im jeszcze jazda nocą.
Belmont mruczał, bo liczył, że pościg dogoni ich jeszcze przed wyruszeniem. Za to pozostali pogodzili się już z koniecznością. Dano im wszystkim po płaskim bochenku arabskiego chleba.
Żadne frykasy nie smakowały im nigdy tak, jak ten suchy, razowy chleb. A potem — zbytek nad zbytkami! — dostali jeszcze po kubku wody, bo świeżo napełnione worki drugiego oddziału wzmogły znacznie zapasy. Gdyby ciało umiało tak snadnie iść za rozkazami ducha, jak duch idzie za rozkazami ciała, jakim rajem mogłaby być ziemia! Gdy niskie zwierzęce potrzeby zostały zaspokojone, rozśpiewały się w nich dusze