Strona:PL Doyle - Tragedja Koroska.pdf/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jak lodowce. Na każdym kroku widać ślady minionych ras i zagasłych cywilizacji. Dziwaczne grobowiska znaczą się, jak centki na pagórkach, albo wcinają się w horyzont; groby w kształcie piramid, groby wykuwane w skale — wszędzie groby. Czasami gdy statek okrąży skalisty występ, oczom ukazuje się na szczycie opustoszałe miasto, domy, mury, warownie, w które słońce przenika przez dziury okien. Niekiedy słyszymy, że był to gród rzymski, czasem, że egipski, niejednokrotnie wszelki ślad nazwy i pochodzenia zaginął. Pytamy sami siebie zdumieni, dlaczego te wszystkie szczepy pobudowały się w tem odstraszającem pustkowiu i niełatwo przystać nam na teorję, że były to tylko wartownie przed bogatszą krainą, położoną w dole rzeki i że te liczne miasta to jedynie twierdze, wzniesione przeciw dzikim hordom łupieżców z południa. Ale o czem bądź one mówią — o drapieżnym sąsiedzie, czy o zmianie klimatu, fakt, że stoją tutaj, te ponure i milczące grody, a po szczytach pagórków oglądać możemy mogiły ich mieszkańców, niby strzelnice na okręcie wojennym. W ten to niesamowity, zamarły kraj turyści, zmierzający do granicy egipskiej, zapuszczają się z dymem cygar, plotkami i zabawą.
Podróżni z Koroska składali się na we-