Strona:PL Doyle - Tajemnica oblubienicy i inne nowele.pdf/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ków i srebrnej monety, i źle było, jeżeli dzień nie przyniósł mi dwóch funtów.
W miarę napływu pieniędzy rosły też moje wymagania. Kupiłem sobie willę, ożeniłem się, a nikt nie przypuszczał, czem właściwie jestem. Moja żona, poczciwa kobieta, wiedziała, że mam interesa w mieście, nie przypuszczała jednak, co to były za zajęcia.
Ostatniego poniedziałku właśnie ukończyłem swą dzienną pracę i przebierałem się w pokoju, leżącym nad palarnią opium, gdy przypadkiem spojrzałem w okno i ku najwyższemu memu zdumieniu spostrzegłem, iż żona moja stoi na ulicy i patrzy na mnie. Zaskoczony tą niespodzianką, krzyknąłem, podniosłem ręce, aby zakryć twarz, i pobiegłem do gospodarza, aby powiedzieć mu, żeby nie wpuszczał nikogo. Słyszałem, iż żona woła z dołu, lecz byłem teraz pewien, że nie wejdzie. Szybko zrzuciłem ubranie, uszminkowałem się i wsadziłem perukę. Nawet własna żona nie mogła mnie poznać. Ale przypomniałem sobie, że pokój będzie przeszukiwany i że suknie mogą mnie zdradzić. Szybko otwarłem okno, przyczem otworzyła mi się mała rana na palcu, skaleczonym z rana w sypialni. Wziąłem surdut, obciążyłem go miedziakami z torby podręcznej i wyrzuciłem go przez okno. Resztę ubrania miałem również wyrzucić, ale w tej samej chwili usłyszałem na schodach kroki policyi, a w parę minut potem, zamiast