Strona:PL Doyle - Tajemnica oblubienicy i inne nowele.pdf/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ponura, zamyślona postać z ubiegłej nocy znikła gdzieś bezpowrotnie.
Ubierając się, spojrzałem na zegarek. Nic dziwnego — pomyślałem — że wszyscy spią. Toć to dwadzieścia pięć minut na piątą!
Zaledwie skończyłem się ubierać, gdy Holmes przyszedł powiedzieć, że już zaprzęgają.
— Muszę wypróbować jedną z mych teoryi — rzekł do mnie. — Mojem zdaniem, widzisz teraz przed sobą jednego z największych osłów w całej Europie. Warto mnie tak kopnąć, abym poleciał stąd do Charing Cross! Ale teraz, jak mi się zdaje, znalazłem już kluczyk do tej tajemniczej szkatułki.
— A gdzież był ten kluczyk?
— W łazience — odparł. — Tak jest, nie żartuję — dodał widząc, że się uśmiecham z niedowierzaniem. — Właśnie tam byłem i zabrałem go do torby. Dalej, mój chłopcze, zobaczymy, czy nie nadaje się do zamku!
Pocichu wymknęliśmy się po schodach i wkrótce oblało nas jasne słońce poranne. Na drodze stał już nasz wehikuł, a nawpół odziany chłopak trzymał konia za lejce. Szybko siedliśmy i pojechali londyńską szosą. Wprawdzie wozy chłopskie, wiozące jarzyny do miasta, hałasowały nieco, lecz wille po obu stronach drogi były ciche i bez życia, jak jakie zaczarowane miasto.
— To ciekawa historya, z wielu względów ciekawa — zaczął Holmes, — popędzając konia,