Strona:PL Doyle - Tajemnica oblubienicy i inne nowele.pdf/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak jest do końca. Przypominasz sobie może, iż w poniedziałek było nadzwyczaj gorąco. Pani St. Clair szła bardzo wolno i spoglądała dokoła, w nadziei, że zobaczy przejeżdżającą dorożkę, w tej bowiem okolicy nie czuła się zbyt bezpieczną. Idąc tak przez ulicę Swandam, usłyszała nagle krzyk i zdrętwiała ze strachu, zobaczywszy swego męża, który wymachiwał ku niej rękami z okna drugiego piętra. Okno było otwarte, tak, iż widziała wyraźnie jego twarz, niesłychanie zmienioną. Dając jej gwałtowne znaki rękami, St. Clair nagle zniknął z okna, tak, że zdawało się, iż jakaś nieprzeparta siła pociąga go w tył. Przy tem zauważyła pani St. Clair, iż mąż jej był tak samo ubrany, jak poprzednio w domu, lecz nie miał kołnierza ani krawatki na szyi.
Przekonana, że mąż jej popadł w ręce opryszków, zbiegła pani St. Clair po schodach — gdyż dom ten był właśnie ową norą palaczy opium, gdzie znalazłeś mnie dzisiaj wieczorem — przebiegła przez sień i chciała wbiedz na schody, wiodące na piętro. Wówczas zastąpił jej drogę ów łotr Malajczyk i z pomocą pewnego Duńczyka, który służy u niego za parobka, wypchnął ją na ulicę. Kobieta, nawpół oszalała z trwogi, pobiegła ulicą. Szczęśliwy przypadek zrządził, że na ulicy Fresno natrafiła na paru policyantów, którzy właśnie obchodzili ulice pod wodzą inspektora. Ten poszedł za nią z dwoma policyan-